Najnowsze komentarze
Zdjęć jest znacznie więcej, ale je...
Fajne zdjecia oddające porę dnia i...
A taka ta droga wydawała mi się fa...
Jak walnalem dzika autem to połowa...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
Moje linki
<brak wpisów>

19.07.2017 21:31

Dzik jest dziki, dzik jest zły?

Trasę Siemianowice Śląskie – Chorzów pokonuję często. W nocy, dzień, przy sporym ruchu ulicznym, przy opustoszałych ulicach, przy robotach drogowych itp. Wstyd przyznać, ale niektóre odcinki zdarza mi się pokonywać na pamięć.
Jadę sobie spokojnie ul. Rębaczy w Chorzowie, wieczorem, ciemno, po obu stronach las, droga niedawno naprawiona, gładziutka, no ale, że nieco mokro, to trzeba wolniej, bo ślisko.
Z naprzeciwka jedzie auto, błyska światłami, ale jakoś dziwnie wolno jedzie. Policja czy kto? Lepiej jeszcze bardziej zwolnić. No i dobrze, że zwolniłam, bo ledwo autko przejechało, gdy w odległości kilku metrów przed Kłopotkiem wyrosło stado dzików…
Może wybrały się na nocny spacer i postanowiły przejść przez jezdnię, może szukały żarcia? Kto je tam wie. Kilka małych szło grzecznie – na moje szczęście w odstępach, bo… z powodu śliskiej nawierzchni, zaskoczenia totalnego i pierwszej myśli: aaaaa, dziki! Zeżrą mnie! Zwiewać! – nacisnęłam hamulec, jednak nie chciałam hamować awaryjnie. Dlaczego? Bo najzwyczajniej w świecie wystraszyłam się, że jak się zatrzymam, to większy dzik (może to mama, może tata – cholera wie) stanie w obronie młodych i mnie zaatakuje. Cóż, o zwyczajach dzików nie wiem za wiele. Doczytam…
Lotem koszącym (nie naciskać za mocno przedniego hamulca na mokrej nawierzchni) udało mi się wcisnąć pomiędzy dwa małe dziki ( dzięki Bogu za ten odstęp oraz dzicze zastanawianie się: iść, nie iść?) i zwiać, odkręcając manetkę, zanim któremuś z dużych dzików wpadnie do łebka pogonić za mną. Trząść się ze stresu przestałam dopiero w Chorzowie, pośród kamienic. Tam już raczej nie było opcji, że wylezą na drogę.
Niestety wracając, nie miałam wielu opcji wyboru. Po pierwsze lał deszcz… I to tak lał, że jezdnie były zalane. Po drugie było ciemno jak w… no wiecie jak :)Mogłam albo jechać tą samą trasą, (o której już wiedziałam, że łażą tam dziki), albo wybrać dwie inne, też zalesione, a tam to nie wiadomo co mogło wyjść na jezdnię. Wybrałam więc opcję pierwszą, tym razem uważnie wypatrując gdzie toto łazi i co zamierza. Ku mojej nieopisanej radości dostrzegłam je o wiele wcześniej, dwa duże wcinały coś na poboczu, małych ani widu ani słychu. Ominęłam szerokim łukiem i odetchnęłam z ulgą gdy odjechałam.

Komentarze : 2
2017-08-01 20:01:39 Thori

A taka ta droga wydawała mi się fajna, bezpieczna, urocza. Od tamtego wieczora jeżdżę tamtędy ostrożniej, bardziej uważnie, niezależnie od pory dnia. Gdzieś tam z tyłu głowy pika takie małe: tu mogą łazić dziki czy inne stworzenia.
No, ale jak widzę pieszych, czy rowerzystów, to wyłazi ze mnie niedobra Thori i myślę sobie: w razie czego, to może ich prędzej zwierzę zeżre, a ja zdążę zwiać :D

2017-07-23 23:17:30 Dziabong1

Jak walnalem dzika autem to połowa była do wymiany. Jak mi kiedyś 2m przed moto duży samiec przebiegł przez drogę to się mało nie obsralem ze strachu.
Wolno jedzic w nocy, nad ranem i wieczorem kiedy wyłaza zwierzaki. Raczej same nie atakują ale po walnieciu to raczej katapulta i oby Anioł Stróż był w pobliżu. Pozdrowionka

  • Dodaj komentarz

Tagi

honda (2), Kłopotek (2), Thori (2), upał (1), Viking (1)

Kategorie